czwartek, 28 lutego 2013

Wspomnienie lata czyli książka do przygarnięcia



Podobno to już koniec zimy, nadchodzi przedwiośnie (wreszcie!). Przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać, zanim za oknem zrobi się prawdziwie ciepło i słonecznie, i będzie można schować do szafy zimowe płaszcze i grube swetry. Cóż lepiej umili ten czas oczekiwania niż dobra książka ;-).
Zdjęcia zamieszczone poniżej zrobiłam podczas ubiegłorocznych wakacyjnych wojaży. Podobno poprzedni konkurs był trudny – tym razem więc starałam się wybrać miejsca łatwiej rozpoznawalne. Osoba, która jako pierwsza odgadnie nazwy wszystkich pięciu miast i poda je w komentarzu pod postem, otrzyma wspomnienia J.R. Moehringera Bar dobrych ludzi oraz ręcznie wykonaną, dobraną kolorystycznie zakładkę – jej fragment wystaje z książki na zdjęciu powyżej.
Powodzenia!




 

niedziela, 24 lutego 2013

Dom nad Oniego – Mariusz Wilk



Kolejna lektura przeczytana z inspiracji Klubu Czytelniczego. Sięgnęłam po nią bez przekonania, bez większych oczekiwań – i ku własnemu zaskoczeniu wsiąkłam od pierwszej strony. W swoim dzienniku autor opisuje życie na Północy, a także kulturę Karelii jako klucz do zrozumienia Rosji. Fragmenty dotyczące m.in. skomorochów, naukowca Nikołaja Oziereckowskiego, poety Nikołaja Klujewa czy wreszcie pisowni nazwy Jeziora Oniego są pełne ciekawostek, wnikliwe, poparte długimi poszukiwaniami w bibliotecznych księgozbiorach. Dla osób interesujących się literaturą i kulturą rosyjską to książka nie do pominięcia.

Karelia z dzienników Wilka ma dwa oblicza. Z jednej strony jest to obszar wyludniony, o surowym krajobrazie, pełen rozpadających się, opuszczonych domów. Każdy dzień jest walką o przetrwanie, a niezbyt poważny problem zdrowotny może zakończyć się tragicznie. Ponadto jest to region zagrożony degradacją – miejscowi wyrzucają śmieci gdzie popadnie, rabunkowo wycinane są lasy. Wydobywa się tam szungit, a pod koniec XX wieku odkryto ogromne złoża wanadu i uranu.
Z drugiej – jawi się jako miejsce ciche i spokojne, gdzie można żyć zdrowo, zgodnie z rytmem natury. Podstawą diety jest to, co się wyhoduje w ziemi, złowi w jeziorze lub znajdzie w lesie. I mimo ciężkiej pracy, jaką trzeba wykonać, żeby przeżyć, jest czas na kontemplację otaczającej przyrody, na refleksję, wsłuchiwanie się w siebie. Z dala od miejskiego zgiełku nabiera się dystansu – do życia w Europie, do wypaczonego obrazu świata kreowanego przez media.

Rozpoczynając lekturę pomyślałam „szkoda, że nie ma zdjęć”. Ale Mariusz Wilk opisuje Karelię tak pięknym, poetyckim i obrazowym językiem, że one są w ogóle niepotrzebne. Stosowane przez autora rusycyzmy, archaizmy, a niekiedy składnia charakterystyczna dla rosyjskiego wydają się najwłaściwszym sposobem wyrażenia tego, co chce przekazać. „Dom nad Oniego” to książka do powolnego czytania i wielokrotnych powrotów, delektowania się barwnym i bogatym językiem (nieraz trzeba zajrzeć do słownika) i plastycznymi opisami, skłaniająca do przemyśleń. Chętnie dowiedziałabym się więcej o życiu codziennym na rosyjskiej prowincji – tu pozostał lekki niedosyt, będący jednocześnie zachętą do sięgnięcia po kolejne części „Dziennika północnego”. Dla mnie to odkrycie roku.

Moja ocena: 6/6

piątek, 22 lutego 2013

Rozkosze bibliofila



W najnowszym numerze miesięcznika „Sens” (marzec 2013, s. 6) znalazł się tekst, którego lektura z pewnością wywoła żywsze bicie serca u każdego mola książkowego:

ROZKOSZE BIBLIOFILA

  1. Czytać książkę w łóżku, leżąc z prawą nogą przyciśniętą do lewej nogi swojego ukochanego, który… również czyta książkę.
  2. Bez skrupułów czytać sobie książki w toalecie! Nawet wielkich klasyków literatury francuskiej.
  3. Przeczytać ostatnie linijki książki, bo martwisz się, jaki los spotka bohaterkę i po prostu musisz dowiedzieć się, czy w ostatnim rozdziale jeszcze żyje.
  4. Zacząć książkę, kiedy pociąg rusza, i skończyć ją w chwili, kiedy dojeżdża do celu.
  5. Przeczytać swoją ulubioną książkę po raz kolejny. I jeszcze raz…
  6. Patrzeć na kogoś czytającego książkę, którą lubisz.
  7. Odczekać długą chwilę, zanim przewrócisz ostatnią stronę czytanej książki.
  8. Polubić książkę, którą lubi ktoś, kogo kochasz.
  9. Patrzeć na stos książek.
  10. Czytać komuś książkę na głos.
  11. Czytać półgłosem poezję.
  12. Czekać na książkę, którą masz ogromną ochotę przeczytać.
  13. Przestać na chwilę czytać i wpatrywać się w niebo.
  14. Czytać całą noc.
  15. ……………….(miejsce na Twoją ulubioną rozkosz czytania)

W punkcie 15 wpisuję: „Położyć się do łóżka godzinę wcześniej po to, aby spędzić ten czas na czytaniu”. Do swoich ulubionych rozkoszy zaliczam też punkt 5 i 9, ponadto mężnie wyznaję, że nie mam żadnych skrupułów ;-).
A jakie są Wasze ulubione rozkosze czytania?

Źródło: Dominique Loreau, Sztuka planowania, Czarna Owca 2011, za „Le Monde” z 24 lutego 2004 roku.
Źródło zdjęcia

niedziela, 10 lutego 2013

Opowieść Podręcznej – Margaret Atwood



Lektura zaplanowana jeszcze na ubiegły rok i przeczytana z zaledwie miesięcznym poślizgiem tylko dzięki klubowi czytelniczemu Ani :-). Powieść Atwood wywołuje mieszane uczucia. Świat widziany oczami Podręcznej, jednej z pierwszych ofiar reżimu, jest piekłem kobiet, których rola w społeczeństwie została sprowadzona do funkcji reprodukcyjnych. Panujące w nim prawa są barbarzyńskie: ograniczanie wolności, odbieranie dzieci matkom uznanym za „niemoralne”, nieliczenie się z ludzkimi uczuciami. Nie wszystkie kobiety są w takiej sytuacji jak Podręczne, los części z nich (Żony, Marty) wydaje się mniej przykry. Ukazany przez pisarkę przekrój społeczeństwa gileadzkiego to jednak dość ponury obrazek. Mimo zachowania przez niektórych pewnych przywilejów, niczyja sytuacja nie wydaje się godna pozazdroszczenia – ani kobiet, ani (o ironio) mężczyzn, architektów reżimu.

Zwyczaje praktykowane w Gileadzie ukazują absurdalność tego systemu. Scena seksu z Podręczną ma w sobie coś perwersyjnego, opis porodu wydaje się kretyńskim spektaklem wywołującym niedowierzanie, że tyle osób bezmyślnie uczestniczy w tym cyrku, zamiast krzyknąć „król jest nagi”. Ceremonia Wybawiania to gorzki żart, dopełnienie całości obrazu. I chociaż Atwood logicznie uzasadniła powstanie Gileadu, a przy tym nieco przewrotnie (reżim gileadzki jako konsekwencja działalności ruchu feministycznego), to jednak trudno uwierzyć w możliwość spełnienia się takiej wizji – mimo że wydaje się prawdopodobna.

Znacznie bardziej przekonujący jest portret psychologiczny Fredy. Pisarka świetnie oddała uczucia osoby znajdującej się w niewoli, pozbawionej praw i chcącej mimo wszystko przetrwać – dla swoich najbliższych, o których nawet nie wie, czy żyją. Wyłączanie myślenia o swojej sytuacji, by nie poddać się emocjom, rejestrowanie szczegółów otoczenia, by skupić na czymś uwagę i ćwiczyć czujność, docenianie drobnych, małych radości – wszystko to pozwala Fredzie funkcjonować, przetrwać nieludzki czas i wierzyć, że jeszcze kiedyś będzie żyła tak, jak przed nastaniem nowych porządków. Otwarte zakończenie oraz ostatni rozdział pozostawiają czytelnikowi swobodę w domyślaniu się dalszych losów Podręcznej. To niewątpliwy atut tej, trudnej chwilami w odbiorze, powieści.

Moja ocena: 4,5/6